Tytuł: Władca Piasków Autor: Eliza Drogosz Wydawnictwo: Poligraf Data wydania: 14 stycznia 2015 Liczba stron: 415 Eliza Drogosz – Krakowianka, uwielbia świat książek, podróży i historii, zwłaszcza starożytnej i średniowiecznej. Jednak najbardziej ze wszystkiego fascynuje ją cywilizacja Inków. Władca Piasków to jej debiut literacki, który opublikowała w wieku siedemnastu lat.
Język utworu jest lekki. Szybko kartki z prawej dłoni przeskakują do lewej.
(...)
Dużym plusem jest liczna ilość opisów, które sprawiają, że z łatwością udaje nam się wyobrazić słoneczny Egipt. Najbardziej wkurzyło mnie ubogie słownictwo autorki, o czym świadczy duża liczba powtórzeń.
Przed czytaniem byłem sceptycznie nastawiony. Chodzą pogłoski, że autorka na portalu Lubimyczytac.pl tworzyła fałszywe konta, aby oceniać własną książkę, co jest grzechem śmiertelnym, jaki autor może popełnić.
Nie poddawaj się nigdy, bo wtedy przegrasz.
Najlepiej uczący się uczniowie całej Europy dostają zaproszenie na obóz do Egiptu. Wyjazd ma na celu zaproszenia ich w przygodę, dzięki której poznają kulturę starożytną. Całość nosi nazwę "Na piaskach egipskiej pustyni". Sonia, Polka, która na początku nie chciała brać udziału w wycieczce, ponieważ miała ciekawsze plany, które w ostatnim momencie diabli wzięły, poznaje Esterę oraz Olivera Greena, który nie darzy ją empatią. Czas mija im bardzo szybko, ale może dlatego, że odkrywają różne tajemnice oraz to, co na zawsze wywróci im świat do góry nogami. Czy i Ty odważysz się poznać ich sekret?
Zachowaj ostrożność. Nie ufaj nikomu. Nigdy nie wiesz, czyje oczy śledzą Cię z cienia.
Okładka jest przecudowna, oddająca klimat książki oraz skupiająca uwagę czytelnika. Niby proste balansowanie kolorów, które daje nieziemski efekt. Duży ukłon dla: Izabeli Surdykowskiej-Jurek oraz Magdaleny Muszyńskiej.
Wszyscy bohaterowie zostali świetnie wykreowani. Od pierwszych chwil wciągają czytelnika niczym piaski pustyni, abyś poznał ich bliżej. Autorka starała się zbudować ich na bazie tajemnicy, ale raczej nie do końca jej to wyszło. Główne postacie są takie... beznadziejne, powszechne, za dużo dziecinne, jak na starożytnych bogów.
Oliver Green to bohater-zagadka. Z jednej strony: nieśmiały, wkurzający się na wszystko, ironiczny, starający pokazać się, jaki on jest dorosły, ale z drugiej: czarujący, elokwentny, zabawny...
Pozory czasem mylą.
Widać, że jest to książka dla młodzieży poniżej trzynastego roku życia. Autorka w oryginalny sposób próbuje zaciekawić kulturą starożytną, co – według mnie – wyszło jej znakomicie. Powieść młodzieżowa z domieszką fantasy bawi i uczy. Z ciekawością czekam na kolejną część.
„Władca piasków” to powieść, która wzbudziła moją ciekawość od samego początku, kiedy zobaczyłem jej tytuł i ujrzałem okładkę. Wiem, nie powinno się oceniać książki w ten sposób, ale zmysł wzroku zawsze wskazuje nam co jest dobre, a co złe, taka natura człowieka. Szczerze powiedziawszy, po przeczytaniu blurbu na temat dzieła nastolatki, Elizy Drogosz, mój stopień zaciekawienia wzrósł doprawdy dwukrotnie. Niby czemu?
(...)
Zanurzając się w zapowiedź niezwykłej historii rozgrywającej się na piaskach Sahary, natrafiłem na magię, ale nie taką zwyczajną, bowiem starożytną magię, z którą jeszcze nigdy nie miałem do czynienia. Wtem do głowy zaczęły napływać mi różne pytania. Jak ona wygląda? Na czym polega? Nie dawało mi to spokoju, więc musiałem przeczytać tę pozycję, a czy się opłacało, czytajcie dalej.
„Władca piasków” to książka spod pióra siedemnastoletniej dziewczyny, która postanowiła przelać na papier swoją nietuzinkową, aczkolwiek bardzo interesującą historię owianą rozpalonym, pustynnym wiatrem i zasypaną gorącym piaskiem Sahary. Cóż, z jednej strony ktoś mógłby przyznać, że młody wiek autorki i kompletny brak doświadczenia dosłownie będą parzyły w oczy i na pewno popsują całą kompozycję książki, niemniej jednak nie należę do tej grupy i nie wiem skąd wzięło się u innych osób to przekonanie. Niby młodzi ludzie są „spalani” na samym początku, a potem każdy ma wyrzuty, że nic nie robią, nieprawdaż? Moje zdanie jest takie, że młody wiek autora działa właśnie na korzyść powieści. Wnosi on całkiem inny tok rozumowania, wprowadza świeży nurt fabuły i naprawdę zaciekawia akcją powieści.
„Władca piasków” należy do tych książek, które znacznie wyróżniają się spośród innych swoją niespotykaną tematyką, dotyczącą starożytnego Egiptu i jego bóstw przedstawionych we współczesności. Pierwszy raz spotykam się z tak szokującą historią, niemniej jednak jest ona bardzo ryzykowna i niepewna. Nie wiadomo czy komuś spodoba się owa odmienność lektury i czy po prostu nie odłoży jej po kilkunastu stronach, bowiem taki typ książek można lubić, bądź nienawidzić, nie ma innej opcji. Również samo miejsce rozgrywania się akcji wzbudza niemałe zamieszanie we własnych myślach. Sahara. Piękna, aczkolwiek zdradliwa. Urokliwa i niebezpieczna. Niebywałe miejsce, które rzadko staje się fundamentem całej powieści, lecz we „Władcy piasków” nie jest ono przypadkowe, co wywodzi się także z samego tytułu. Moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ to zupełna nowość. No cóż, może ktoś już spotkał się z czymś tak zaskakującym, ale ja mam przyjemność po raz pierwszy. Drugą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to tajemnicza magia, o której już wspominałem. Czyżby znów nawiązanie do serii J.K. Rowling? Ale coś tu przecież nie pasuje… „starożytna”? Muszę stwierdzić, że byłem, jestem i będę zszokowany tym zadziwiającym zjawiskiem. Dodaje to powieści niezwykłego smaku i tajemniczości, bowiem mocy czerpanych od bóstw egipskich nie spotyka się w każdej lekturze. Cóż, chyba zbytnio się nie wygadałem.
Niestety, pomimo tych plusów, muszę zwrócić w tym momencie uwagę na niezbyt korzystny bieg wydarzeń. Początek książki jest na tyle chaotyczny, że bardzo dezorientuje czytelnika, a jego wyobraźnia na jakiś czas bierze sobie wolne, bo nie może zapamiętać wszystkich sytuacji. Wielokrotnie zastanawiało mnie, kto w końcu jest głównym bohaterem i chwilami sam nie wiedziałem, co tak naprawdę czytałem. Po prostu czytałem… i tyle. Mnie to bardzo zniechęciło, wręcz lekko odrzuciło, gdyż dosyć trudno „ogarnąć” cały zalążek historii i nie pogubić się w tym całym labiryncie. Dobrze, że później wszystko staje się bardziej proste i zrozumiałe, bo inaczej chyba nie zdołałbym ukończyć powieści. Wracając do sprawy „czytania, ale nie czytania”, w niektórych momentach powieść niestety bardzo nudziła. Autorka zamiast napisać coś wprost, bez zbędnych ceregieli opisuje każdy kąt obozu, każdy kamyk. Rozumiem, że zależało jej, aby czytelnik zobaczył to wszystko własnymi oczami wyobraźni, ale do mnie to wcale nie trafiło. Natomiast sprawa głównych bohaterów jest bardzo niepewna, bowiem osoby, które wybierają się na obóz w pobliżu Sahary również w niektórych momentach niemiłosiernie mnie irytowali i zwyczajnie nudzili. Oczywiście nie wszyscy. Postać Soni, której towarzyszymy od pierwszych stron, jest bardzo zmienna, chaotyczna. Z jednej strony okazała się być naprawdę sympatyczna, zaś z drugiej strony jej wypowiedzi były trochę sztywne. Zaś postać Oliviera od pierwszych stron mnie zaskoczyła i stała się kompletną zagadką, co działa oczywiście na korzyść tomu. Warto również dodać, że w powieści wystąpiło niesamowite przedstawienie starożytnego świata, który przeplata się ze współczesnością, czego jeszcze nie spotkałem, ale co okazało się być całkiem pozytywne. Cóż, nie można tego dokładnie opisać, to trzeba samemu doznać.
Reasumując książka „Władca piasków” jest bardzo ciekawą i zaskakującą powieścią, która niczym wehikuł zabiera w niezapomnianą przygodę po piaskach Sahary i gwarantuje dobrą zabawę pełną śmiechu oraz dużej dawki adrenaliny. Wprawdzie nie rozpoczyna się ona idealnie, ale przecież nie każdy tom musi być perfekcyjnym arcydziełem. Ważne jest to, że kończy się naprawdę dobrze, a to rekompensuje nawet największe błędy. Z miejsca gratuluję mojej rówieśniczce, Elizie, której nie brak odwagi, zapału i zarówno talentu. Dziękuję za podróż!
Język utworu jest lekki. Szybko kartki z prawej dłoni przeskakują do lewej. (...) Dużym plusem jest liczna ilość opisów, które sprawiają, że z łatwością udaje nam się wyobrazić słoneczny Egipt. Najbardziej wkurzyło mnie ubogie słownictwo autorki, o czym świadczy duża liczba powtórzeń.
Przed czytaniem byłem sceptycznie nastawiony. Chodzą pogłoski, że autorka na portalu Lubimyczytac.pl tworzyła fałszywe konta, aby oceniać własną książkę, co jest grzechem śmiertelnym, jaki autor może popełnić.
Nie poddawaj się nigdy, bo wtedy przegrasz.
Najlepiej uczący się uczniowie całej Europy dostają zaproszenie na obóz do Egiptu. Wyjazd ma na celu zaproszenia ich w przygodę, dzięki której poznają kulturę starożytną. Całość nosi nazwę "Na piaskach egipskiej pustyni". Sonia, Polka, która na początku nie chciała brać udziału w wycieczce, ponieważ miała ciekawsze plany, które w ostatnim momencie diabli wzięły, poznaje Esterę oraz Olivera Greena, który nie darzy ją empatią. Czas mija im bardzo szybko, ale może dlatego, że odkrywają różne tajemnice oraz to, co na zawsze wywróci im świat do góry nogami. Czy i Ty odważysz się poznać ich sekret?
Zachowaj ostrożność. Nie ufaj nikomu. Nigdy nie wiesz, czyje oczy śledzą Cię z cienia.
Okładka jest przecudowna, oddająca klimat książki oraz skupiająca uwagę czytelnika. Niby proste balansowanie kolorów, które daje nieziemski efekt. Duży ukłon dla: Izabeli Surdykowskiej-Jurek oraz Magdaleny Muszyńskiej.
Wszyscy bohaterowie zostali świetnie wykreowani. Od pierwszych chwil wciągają czytelnika niczym piaski pustyni, abyś poznał ich bliżej. Autorka starała się zbudować ich na bazie tajemnicy, ale raczej nie do końca jej to wyszło. Główne postacie są takie... beznadziejne, powszechne, za dużo dziecinne, jak na starożytnych bogów.
Oliver Green to bohater-zagadka. Z jednej strony: nieśmiały, wkurzający się na wszystko, ironiczny, starający pokazać się, jaki on jest dorosły, ale z drugiej: czarujący, elokwentny, zabawny...
Pozory czasem mylą.
Widać, że jest to książka dla młodzieży poniżej trzynastego roku życia. Autorka w oryginalny sposób próbuje zaciekawić kulturą starożytną, co – według mnie – wyszło jej znakomicie. Powieść młodzieżowa z domieszką fantasy bawi i uczy. Z ciekawością czekam na kolejną część.
„Władca piasków” to książka spod pióra siedemnastoletniej dziewczyny, która postanowiła przelać na papier swoją nietuzinkową, aczkolwiek bardzo interesującą historię owianą rozpalonym, pustynnym wiatrem i zasypaną gorącym piaskiem Sahary. Cóż, z jednej strony ktoś mógłby przyznać, że młody wiek autorki i kompletny brak doświadczenia dosłownie będą parzyły w oczy i na pewno popsują całą kompozycję książki, niemniej jednak nie należę do tej grupy i nie wiem skąd wzięło się u innych osób to przekonanie. Niby młodzi ludzie są „spalani” na samym początku, a potem każdy ma wyrzuty, że nic nie robią, nieprawdaż? Moje zdanie jest takie, że młody wiek autora działa właśnie na korzyść powieści. Wnosi on całkiem inny tok rozumowania, wprowadza świeży nurt fabuły i naprawdę zaciekawia akcją powieści.
„Władca piasków” należy do tych książek, które znacznie wyróżniają się spośród innych swoją niespotykaną tematyką, dotyczącą starożytnego Egiptu i jego bóstw przedstawionych we współczesności. Pierwszy raz spotykam się z tak szokującą historią, niemniej jednak jest ona bardzo ryzykowna i niepewna. Nie wiadomo czy komuś spodoba się owa odmienność lektury i czy po prostu nie odłoży jej po kilkunastu stronach, bowiem taki typ książek można lubić, bądź nienawidzić, nie ma innej opcji. Również samo miejsce rozgrywania się akcji wzbudza niemałe zamieszanie we własnych myślach. Sahara. Piękna, aczkolwiek zdradliwa. Urokliwa i niebezpieczna. Niebywałe miejsce, które rzadko staje się fundamentem całej powieści, lecz we „Władcy piasków” nie jest ono przypadkowe, co wywodzi się także z samego tytułu. Moim zdaniem jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ to zupełna nowość. No cóż, może ktoś już spotkał się z czymś tak zaskakującym, ale ja mam przyjemność po raz pierwszy. Drugą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, to tajemnicza magia, o której już wspominałem. Czyżby znów nawiązanie do serii J.K. Rowling? Ale coś tu przecież nie pasuje… „starożytna”? Muszę stwierdzić, że byłem, jestem i będę zszokowany tym zadziwiającym zjawiskiem. Dodaje to powieści niezwykłego smaku i tajemniczości, bowiem mocy czerpanych od bóstw egipskich nie spotyka się w każdej lekturze. Cóż, chyba zbytnio się nie wygadałem.
Niestety, pomimo tych plusów, muszę zwrócić w tym momencie uwagę na niezbyt korzystny bieg wydarzeń. Początek książki jest na tyle chaotyczny, że bardzo dezorientuje czytelnika, a jego wyobraźnia na jakiś czas bierze sobie wolne, bo nie może zapamiętać wszystkich sytuacji. Wielokrotnie zastanawiało mnie, kto w końcu jest głównym bohaterem i chwilami sam nie wiedziałem, co tak naprawdę czytałem. Po prostu czytałem… i tyle. Mnie to bardzo zniechęciło, wręcz lekko odrzuciło, gdyż dosyć trudno „ogarnąć” cały zalążek historii i nie pogubić się w tym całym labiryncie. Dobrze, że później wszystko staje się bardziej proste i zrozumiałe, bo inaczej chyba nie zdołałbym ukończyć powieści. Wracając do sprawy „czytania, ale nie czytania”, w niektórych momentach powieść niestety bardzo nudziła. Autorka zamiast napisać coś wprost, bez zbędnych ceregieli opisuje każdy kąt obozu, każdy kamyk. Rozumiem, że zależało jej, aby czytelnik zobaczył to wszystko własnymi oczami wyobraźni, ale do mnie to wcale nie trafiło. Natomiast sprawa głównych bohaterów jest bardzo niepewna, bowiem osoby, które wybierają się na obóz w pobliżu Sahary również w niektórych momentach niemiłosiernie mnie irytowali i zwyczajnie nudzili. Oczywiście nie wszyscy. Postać Soni, której towarzyszymy od pierwszych stron, jest bardzo zmienna, chaotyczna. Z jednej strony okazała się być naprawdę sympatyczna, zaś z drugiej strony jej wypowiedzi były trochę sztywne. Zaś postać Oliviera od pierwszych stron mnie zaskoczyła i stała się kompletną zagadką, co działa oczywiście na korzyść tomu. Warto również dodać, że w powieści wystąpiło niesamowite przedstawienie starożytnego świata, który przeplata się ze współczesnością, czego jeszcze nie spotkałem, ale co okazało się być całkiem pozytywne. Cóż, nie można tego dokładnie opisać, to trzeba samemu doznać.
Reasumując książka „Władca piasków” jest bardzo ciekawą i zaskakującą powieścią, która niczym wehikuł zabiera w niezapomnianą przygodę po piaskach Sahary i gwarantuje dobrą zabawę pełną śmiechu oraz dużej dawki adrenaliny. Wprawdzie nie rozpoczyna się ona idealnie, ale przecież nie każdy tom musi być perfekcyjnym arcydziełem. Ważne jest to, że kończy się naprawdę dobrze, a to rekompensuje nawet największe błędy. Z miejsca gratuluję mojej rówieśniczce, Elizie, której nie brak odwagi, zapału i zarówno talentu. Dziękuję za podróż!